Stanąłem u drzwi,
były niepomalowane,
niezabezpieczone,
delikatnie skaleczone
zębem czasu.
Równe i jasne słoje
rozpadały się
w próchniejący chaos.
Klamki nie było,
tylko bezbarwna
szpara uchylenia.
Co ją wypełni:
nowy sezon,
rzeczy nieznane,
jasność?
A może coś bardziej
namacalnego?
To brzmi jak niezamierzony oksymoron:
"Równe i jasne słoje
rozpadały się
w próchniejący chaos."
To niezgrabność:
"Stanąłem u drzwi,
były niepomalowane"
wyniikająca z niekonsekwentnej i banalnej archaizacji.
To banał i wyświechtany związek frazeologiczny: "delikatnie skaleczone zębem czasu."
Niby nieco przeformułowany ale za mało.
Całość nie zmierza do żadnej sensownej pointy.
Kiepściutko.