srebrna moneta
rozjaśniła szczerbate usta
bezdomny wędrowiec zakleszczył dłoń
ruszył po głodny cel
z dolnej półki
na przejściu pomogłem
dłoni spojonej bólem w stawach
ulga zaiskrzyła w ciemnym oczodole
bezimiennej staruszki
zgasił ją łokieć po drugiej stronie
wbity i zabiegany
spotkałem bezbronnego
zaszczuty gromadą błaznów
śmiechem nad krzywdą wybuchali
pozdrowiłem człowieka prostego
uniósł głowę
sąsiadka na schodach
usłyszała o wolnym etacie
objęła mnie zapachem nadziei
zaraz zacznie buzować w garnku
bezrobotnej matki
z krainy gdzie strach połyka przyszłość
wróci syty dzień na jutro
w sercach ludzi
pękają szkła
różowe
tekst humanistyczny. tyle dobrego o nim powiem .