OKULARY

Bronek

 

 

srebrna moneta

rozjaśniła szczerbate usta

bezdomny wędrowiec zakleszczył dłoń

ruszył po głodny cel

z dolnej półki

 

na przejściu pomogłem

dłoni spojonej bólem w stawach

ulga zaiskrzyła w ciemnym oczodole

bezimiennej staruszki

zgasił ją łokieć po drugiej stronie

wbity i zabiegany

 

spotkałem bezbronnego

zaszczuty gromadą błaznów

śmiechem nad krzywdą wybuchali

pozdrowiłem człowieka prostego

uniósł głowę

 

sąsiadka na schodach

usłyszała o wolnym etacie

objęła mnie zapachem nadziei

zaraz zacznie buzować w garnku

bezrobotnej matki

z krainy gdzie strach połyka przyszłość

wróci syty dzień na jutro

 

w sercach ludzi

pękają szkła

różowe

 

Bronek
Bronek
Wiersz · 4 kwietnia 2008
anonim
  • Marcin Sierszyński
    Przygnębiające. I życiowe. Trafne spostrzeżenia, pośpiech, agresja, bezrobocie, alkoholizm. Smutny obrazek przytoczyłeś i dobrze Ci to wyszło. Tak troszkę skojarzyło mi się z "Balladą dla obywatela miasteczka P."

    · Zgłoś · 16 lat
  • Marek Dunat
    no co powiedzieć . metafory nie sa mocnym punktem . myslę ,że powinieneś bardziej pomysleć w tym temacie i nie stosować bubli w stylu :objęła mnie zapachem nadziei.
    tekst humanistyczny. tyle dobrego o nim powiem .

    · Zgłoś · 16 lat