Ta impresja mnie dotyka
w ciepłe czoło.
Tak różowe, akwarelowe
niebo z cukrem,
lukrem, pudrem.
Letni zefir oplata ciała,
unosi włosy i sukienki.
Słońce uroczo się chowa
umówione z horyzontem
na słodki romans.
I miękki,
pełnomleczny księżyc
wyłania się zza pleców.
Przyprowadza gwiazdy,
częstuje granatem.
Mróz, na szczęście,
nie kocha nas wcale.
Dwadzieścia pięć stopni
całuje nas wszędzie.
Orzeźwiający zmierzch
na nieskończonej polanie.
Odzwierciedlenie magii.
Odzwierciedlenie marzeń.
Oprócz nas nie ma tam nikogo.
Jest tak niezwyczajnie.
Jest tak nadzwyczajnie.
W naszych oczach gwiazdy,
z twoich ust frazy
połykam w całości.
Nie trawię bardzo.