Kolacja

Jarosław Komuda

Pusty słoik po dżemie, zjadłem kolację
nie połknąłem myśli wieczornej,
najsmaczniejsze jest danie przez jutro przyrządzone.
Sera odrobina, grzanki, wędlina i walc, czuję gdy pachniesz
z każdym ruchem inaczej jakby, następny krok
nowe doznania kulinarne, serwujesz,
promyk z uśmiechu uprażony.
Przy stole siedzimy my i czekamy na wytworną ucztę.
Smakołyki oczu, deser, na pożądania lampkę,
która z Twojego ciała wyłoni się
i ten mnie skrawek, co natenczas obudzi się, ocknie.
Później będziemy spać obok siebie.

25. 09. 2000
Jarosław Komuda
Jarosław Komuda
Wiersz · 23 października 2000
anonim