pomaluję ci kiedyś
może nasze wspólne
mieszkanie ważna rzecz
łazienkę przetrę błękitem
na bieli fal niespokojnych
by stopy twoje bose
ale za to gorące
w sypialni bez baldachimów
(owady nie będą proszone)
róż zamaluję w zieleń
stosunki wymagają
odmłodzeń
kominek wydrę piaskowcom
w tonacji beż-prosto z-plaż
chłód nie tylko zewnętrzny
spędzimy melodią
palonego drwa
z niekorowanych brzóz
płaczących ćwierćwiekiem
po bezdrożach
bar przy którym zapijemy
winami okna na świat
wcale nieboży
kuchnię pozostawię losowi
zawsze nam coś zgotuje
byśmy mogli codziennością
przyprawiać to nasze
przemijanie
pomaluje - pomaluję
beż-prosto z-plaż - może to kursywą?
(nie)boży - moim zdaniem bez tego nawiasu byłoby lepiej -> wcale nie boży
prze(cież nie)mijanie - tego z kolei nie kapuję:)
ale to tylko drobne korekty, z których jeśli zechcesz skorzystać, jeśli nie, to nie. Powiem tylko jedno - wiersz jest i wydaje mi się, że dobry.
Więc co? Witamy ponownie? :) a może ''Wilkommen nochmal, Herr Grzegorz''? :D
ciekawy, o kim to pewnie cii? ;)
"róż zamaluję w zieleń
stosunki wymagają
odmłodzeń" - zmyślne :)
a gryzą mi się lazury oceanów - taki banalny epitet w tak niebanalnym wierszu?
ostatni wers z tym nawiasem nie dociera do mnie jakoś . Reszta obietnicą, która przekonuje