Oda 3 - IV
O Melpomeno! Gdy w dniu urodzenia
Dziecka uśmiechem powitasz go jasnym,
Kiedy dorośnie, nie znajdzie spełnienia
W dnia codziennego świecie nazbyt ciasnym.
Na Kapitolu triumfów nie dostąpi,
Nikt mu orderów za wojny nie wręczy,
I raczej w roli krytyka wystąpi
Przemocy, niźli w laurze zwycięzcy.
Ale mu za to srebrna fala rzeki
Odmierzy rytmy dla harfy eolskiej,
Ale mu za to szum lasu daleki
Dyktował będzie strofy mowy polskiej.
Cenić go będą ludzie starzy, młodzi
I może kiedyś uczynią go wieszczem,
Idolem mądrych, który myśli wodzi
Swych bliźnich drogą nie odkrytą jeszcze.
Muzo, o której łagodności śpiewam
I która głos swój możesz dać niemowie,
Możesz też zabić, gdy cię ktoś rozgniewa,
Drażniąc Twe ucho swoim pustosłowiem.
I jeśli kiedyś nazwą mnie pieśniarzem
Poezji twojej i dadzą oklaski,
Będę pamiętał, że uznanie tłumu
I że te słowa tylko z Twojej łaski.