śniło mi się, że umarłaś, a ja spłonąłem w tobie.
teraz jesteś mi bliska i żywa jak Bałtyk.
w myślach układam wiersz. stuk, puk,
na około.
tylko w obłędzie znajdziemy raj.
wiara jest w nas, a my w niej. czyli nigdzie.
zapamiętałem wasze twarze, młode ramiona i ślady
na głębokim śniegu. dopóki trwały. życie pieściłem
jak piersi kobiety. nagą dłonią ściskałem wszystko,
co było mi dane.
kiedy przyjdzie czas, będzie przy mnie cicho.
o takich dniach nie pisze się wierszy. ktoś powie:
znałem go, nic nie był mi winien.