niebyt
pustką wypełniając dzień
odbijam się echem krzyku
co zamarł rozpaczą
palcem ciągnę po szybie
może chociaż rozbita da
świadectwo istnienia
uwalniając jedną kroplę
nasiąkniętą czerwienią
przetrę rękawem starego
swetra co uplotłam kiedyś
w napadzie aktywności
pamiętam wbiłam wtedy
srebrną szpilkę w twoje
zdjęcie przyprószone sepią
takie swobodne poddanie się
nieskrępowanej nienawiści
próbując ująć w całość
perspektywicznie poddaję
analizie suche fakty
rozcierając na twarzy
kroplę świadectwa
mojego niebytu
małe literki rządzą w tym wierszu, więc czemu twoje z dużej?
Twoje było pozostałością/naleciałością twórczości epistolograficznej (pisało się kiedyś...heh)
1) Wyświechtana fraza, kserowana milion razy.
2) Tytuł propagandowego, obrzydliwego filmu, którym mnie faszerowali w liceum.
Uwierz, że jak gdzieś widzę 'niemy krzyk' to dostaję pewnych odruchów, niekoniecznie przyjemnych.
A tak w ogóle to przyjemny wiersz.
Dla mnie wiersz dobry, faktycznie ten niemy krzyk to takie zużyte już, ale jak Cię znam to dasz radę coś wymyślić żeby nie było. ;)
wiemmmm, wyświechtana... powiedzcie jednak sami: niemy krzyk jest krzykiem nad krzykami!