leniwe palce wplatasz
w spragnione dotyku pasma
szepczą czule o tęsknocie
niewysłowionej posłuchaj
przez chwilę chociaż pozwól
na zatrzymanie oddechu by
nie spłoszyć nieśmiałych
myśli pod poduszką
***
specjalnie dzisiaj zmieniłam
pościel chociaż to przecież
jeszcze nie sobota a jednak
świeżością wodzę na pokuszenie
unoszę się na łokciu by oczy
zawiesić na twoich poziomie
wypatrywać będę cierpliwie
iskry co rozświetli mrok
rozpaliłam w kominku i świece
nieruchomo stoją na straży
zadbałam o każdy szczegół otwierając
butelkę czerwonego wina
***
szeleścimy bawełną przeciąganą
w pośpiechu przez głowę
niecierpliwie wyplątując nogi
milczymy zawzięcie nie na temat
ekstatyczny rytm porywa do tańca
w zawirowaniu puchu z rozdartych
poduszek tracąc kontakt z tu i teraz
w jedność stapiamy usta rozpalone
pierwszy ostatni raz odprowadzamy
zamglonym wzrokiem fajerwerki
by zamarły w pół nieba
wewnętrznym blaskiem płoniemy
***
milczysz jak zawsze wysłownie
dobrze wiem o czym do mnie nie mówisz
za plecami zaciskam usta do krwi
dławiąc krzyk krztuszę się chwilą
jak dla mnie o wiele za dużo.
przynajmniej po pierwszym czytaniu.
mam wrazenie wielu zbędnosci w opisach, rozciągania się niepotrzebnie. jakby nudnawo.