na początku był strach
oczy wilgotne od dłoni
teraz kiedy ich brak
nie wolno nic uronić
jak z brzozy zatraconej
spojrzeniem nazbyt krótkim
opadły w dół ramiona
i mniejsza o pobudki
zakwita potem prze
wtulona w wieczne kiedyś
jak wiatr zaklęty w bez
o smaku starej biedy
w niedokończonych grach
zastawię się do woli
kap
to ostatnia łza
rzym wszystko rozpierdoli
Pozdrawiam,
M.
już wykipiało
ech kobiety:((
Czytam po swojemu i do siebie i możesz nadal myśleć, że nie odczytuję tego dobrze. Trochę banalnie napisałeś i łatwizną rymowaną, ale ja to kupuję.