późny wieczór, dworzec przy Gminnej. mój autobus
spóźnia się już o dobre pół godziny, tłumaczę to sobie
korkami (ale jakie korki mogą mieć miejsce na trasie
Lublin-Zamość w piątek po dwudziestej drugiej?)
i czy wszystkie telefony o tej porze muszą być urywane?
i pewnie stałbym w samotności jeszcze przez ładnych parę minut
gdyby nie ta dziewczynka, która gdy tutaj przyszła
od razu skojarzyła mi się z Sonią Marmieładow. jej wzrok
był dobry jak dłonie babci smarującej mi powidła
śliwkowe.
to chore, skojarzyć dziecko z kurwą - pomyślałem
i szybko schowałem się niby to przed wiatrem
za żelaznym rozkładem jazdy, lecz nagle jakby znikąd
przyszedł mi sms od koleżanki: właśnie skończyłam czytać
"Naszą szkapę" i nie mogę się powstrzymać od płaczu.
teraz myślę, w czym niby miałaby pomóc mi stara klacz
w ten piątkowy wieczór, kiedy autobus nadal nie przyjeżdża
a oczy mojej małej dziewczynki świecą jak książeczki
żółtych gwiazd.
po niektórych wierszach też - dzięki, naprawdę z przyjemnością było przeczytać. polot masz.