przedzieram się sennie przez koszmarów gąszcz
podrapane marzenia zaklejam codziennością
świtaniem utulam krzyk paniki wyrwany z kontekstu
...a było tak przepięknie kiedy z okna na poddaszu
szeroko rozkładając ręce leciałam zachłyśnięta
zielonym pledem lasu rosnąc w pewność siebie
strzępami co mgliście snują się niepewne
uszczelniam uparcie szpary w okiennicach
niech nie przedrze się pianie koguta kiedy śnię