pieta

Hekate

 PIETA


rzucają się z gwoździami i cień przybijają
do kawałków lustra
kurczy się i wije jak myśl tuż przed świtem
albo rozciągnięte na blacie ciasto nagiego ciała

nie zabiją tylko zagrają -  a ty w takt!
na trzy-czwarte lub sześć-ósmych
kolebie się czas powieszony na żądle zegara
nogi splątane w węzeł gordyjski

przecina rozkaz

żeby uciec trzeba by odkopać wolę

która gnije głęboko pod ziemią
ale łopata nie leży w dłoni wolnej od widma pęcherzy

na lipie przydrożna kapliczka
patrzy z góry

święty antoni zczerniały od wielozim i wiatrów
w oczach ma tylko drewno a między fałdami szaty
korniki ryją labirynt bez końca i bez początku

 

 

Hekate
Hekate
Wiersz · 18 maja 2008
anonim
  • anonim
    złymiś
    warsztat aż powala. I nic więcej nie napiszę, po prostu gratuluję. Trzymasz się swoich klimatów i wychodzi Ci to na dobre. Pozdrawiam

    · Zgłoś · 16 lat
  • Marek Dunat
    miło ,że wracasz. trzecia strofka odstaje . jakos zbyt wiele w niej dopowiedzeń .

    · Zgłoś · 16 lat
  • Marcin Sierszyński
    Dobre to. Od pierwszej strofy umiejętnie wprowadziłaś w tematykę wiersza, nie zdradzając od razu wszystkiego - a przynajmniej tworząc świetną puentę.

    · Zgłoś · 16 lat