2008-05-22
… wolę słuchać szumu muszli, bo słowa tego nie opiszą…
na mokrym piachu odciśnięty spacer
zabiera słona woda zostawiając w zamian
muszle szumiące wczorajsza rozmową
z za krzywego horyzontu
otulonego jeszcze ziewaniem księżyca
wspinają się leniwie złote palce
rozgarniając splątane chmury
kaszlące ze starości kutry
dystyngowanie odpływają na połów szczęścia
poza granice naszych spojrzeń
łudząc się na lepsze dziś
zmęczonym wzrokiem
szukam wyblakłych kolorów tęczy
za odciśnięte stopy znalazłem bursztynowe łzy
wrócę jutro czekając na muszle
tego nie bardzo rozumiem... proszę o rozjaśnienie...
w pierwszej strofie były muszle z szumem rozmowy
teraz nie ma tego tylko łzy z bursztynu.Taka metafora że nie ma już z kim peel spacerować, z jego samotnego spaceru pozostały łzy morza etc.....trochę jaśniej?:)Pozdrawiam
no cóż,każdy może dostrzec w nic coś swojego.No jednak coś ci utkwiło;)
EW
tak wiem ale z tymi zmianami potem są dziwolągi, bo wogóle wiersz zmienia kształt:(.Może niech Właściciel popracuje nad edit?
Big Dzięki:)))