Sonet z Baczyńskim w tle
Spełnia się to najgorsze z brzemion nam przydanych
Pośród nocy zrodzone jak sen czarownicy
Wstajemy w ciemność lepką na wozy wsiadamy
Ponaglani ochrypłym wołaniem woźnicy
Czyśmy w nocy samotni czy w życiu zgubieni
Nasze dłonie i myśli czas poskręcał groźny
Mury domów dym zasnuł mgły późnej jesieni
Szepczą nam katastrofą i trwogą dni mroźnych
I na nic tu ucieczka na nic strach człowieczy
Kiedy cienie przychodzą z pisanym wyrokiem
A krzak się spala razem ze stwórcą wszechrzeczy
Człowiekiem który wierzył I dym czarny dusi
A jeszcze było szczęście przed wiekiem przed rokiem
Dziś każdy kto umiera szczęśliwym być musi
To mój ulubiony Twój wiersz. I z lekką dozą nieśmiałości - chciałbym gwiazdeczkę tu wlepić : )
Pozdrawiam
Andrzej Talarek
Urzeka mnie ten sonet, zwłaszcza za to że jest sopnetem !!!
Temat smutny i jakoś taki beznadziei nie zostawiasz nam wiary w przyszłość