* z cyklu Ćma
unoszę się pod abażurem starej lampy
ćmę litościwie trzymając na dystans
nie mogę obojętnie patrzeć jak skwierczą
jej skrzydełka zbyt delikatne na bezpośredni
kontakt z czterdziestowatową żarówką
miota się zostawiając na wewnętrznej
stronie dłoni srebrne świadectwo istnienia
melancholijnie unosimy się ćma i ja myląc
kroki i depcząc sobie po palcach
wieczorem po jej śmierci dokładnie
umyję ręce
wiersz dobry, ale mnie nie powalił poza ostanimi dwoma wersami:
wieczorem po jej śmierci dokładnie
umyję ręce-->świetna puenta.
krótki jest żywot takiej Ćmy...