lament malowanego próchna
usłysz
brzydną ci moje spurchlałe owoce
gorzkie aż po pestki
żyły pełne łez
błękit moich oczu
szarugą zaszedł
zbyt wcześnie
brwi
kiedyś błyskawice
teraz mosty dziurawe
a bęben serca...
komu teraz bije
nie bije
szepcze:
nadleć w gołębicy
i mnie umiłuj do końca
z ust spiekotę zmuskaj
chłodnym kirem
rozsupłaj żyły i rzęsy
zapłakane
i już nie w lekkim powiewie
bo czas jest bliski
ale na obłokach
z nawałnicą
przybądź Panie
Kuba Nowakowski
Wiersz
·
17 czerwca 2008
2. a w czym ma nadlecieć?
dobra... kumam o co chodzi.... wkleiłem następny wierszyk - zero patosu, samo życie. Buzia