krawiectwo lekkie

ono matopeja

niekochaną być muszę

 

nakładając jedne spodnie

drugie i trzecie

odszedłeś polem, odszedłeś bez słowa

dziękuję

zostawiona cała twoja

na pastwę losu

łudzę się nadzieją, że kiedyś się

uśmiechnie

ono matopeja
ono matopeja
Wiersz · 19 czerwca 2008
anonim
  • Marek Dunat
    ni w ząb nie rozumiem . ni w ząb :/

    · Zgłoś · 16 lat
  • estel
    kto się uśmiechnie? on? to nielogiczne, bo wcześniej zwraca się peelka do niego. nadzieja? to nadzieja się uśmiecha? pozostawione same sobie dwa przecinki - szpecą całość, choć całość to kolejny wierszyk o rozstaniach i w żadnej mierze nie jest lepszy od już powstałych.

    · Zgłoś · 16 lat