przynosząc świeży bryzy smak
jednym pocałunkiem kojąc
słońcem spierzchnięte
marszcząc cichą taflę błękitu
zawirował w tańcu
życia bezwstydnie
bezmyślnością ukłuty
w napadzie szału szarpiąc
nadzieję wyrywał z palców
nad mokrą bielą żagla
pastwiąc się bezlitośnie
przecierał oczy zdumione
ogromem zniszczenia
mazurski szkwał dodam, celem naprowadzenia (różnie bywa)
o then mi chodziło
Pozdrowienia