Byłem wariatem
Liczyłem na śmierć
Lecz gdy sie zjawiła mówiłem precz
Więc, nie było mowy już o dyskusjach
Skończyło się życie tonące w rozpustach
Były momenty wielkiego zwątpienia
Chęć pozbawienia świata istnienia
Tonąłem tak rok
Aż połknął mnie mrok
Po jakimś czasie człowiek rozmyśla
Już nie chce kłamać i nie wymyśla
Żadnych absurdów;
Pustych słów
Dlaczego musiało dojść do tego cierpienia
Wreszcie nastąpił koniec milczenia
Odbiję się od dna
Nieważne jaka będzie tego cena
Żyłem po to aby umrzeć
Umarłem po to aby cierpieć
Powstałem po to aby błędy naprawić
Na koniec dowód swojej wartości wyrazić
Umarłem lecz żyje
Gorycz wypije
Niechęć wybaczę
Na koniec zapłacze
Żyje!
Nie rozumiem po co zaczynać każdy wers z dużej litery.
Bije po oczach patosem niestety, co w połączeniu z tym co wypisane powyżej sprawia efekt dość komiczny jak dla mnie.