dłonie złożone jak dla Chrystusa
kiedy tak deszcz oddycha szczęściem
w nierozpuszczalnych przebiera fusach
dobrze nam dziś
czy jeszcze lepiej będzie
mały chłopiec niezdarnym człapaniem
spódnicę matki szarpie zawzięcie
każdym spojrzeniem zadaje pytanie
dobrze nam już
czy jeszcze lepiej będzie
dębowe ławki hardością twarde
wciąż pamiętają jak to mieć żołędzie
i powtarzają wędrowcom uparcie
dobrze wam tak
i lepiej już nie będzie
papier niedbale poruszany wiatrem
niesie wspomnienie czekolady wszędzie
na głos powtarzam ulubioną mantrę
dobrze mi jest
i jeszcze lepiej będzie
--- co do ostatniego "przeistoczenia" to zapodana jest wersja optymisty
"dobrze mi
i jeszcze lepiej będzie"
umiarkowany optymista nie idąc na pewniaka powiedziałby chyba tak:
dobrze mi
może lepiej będzie
-:)
A żeby każdy się budził z taką mantrą na ustach, to by dopiero było!
Wiersz na schwał, Grzesiek.