ciągle spoglądasz wyżej
ponad sklepienie ramion
gdzie gwiazdy sypią ryżem
w życzenia opadając
gdzie księżyc bananowy
przecina brzuchy chmurom
spoglądasz sponad głowy
na wylot czarnym dziurom
mętnieje blask zieleni
w oddechu się utlenia
słońce tęczówkę zmieni
na zwykłe do widzenia
a ja pomiędzy piasek
na wietrze roztańczony
pełen miłości własnej
zostanę pochylony
ogół-świetny. szacunek.