w czasie gdy świt maluje obraz
na wodzie zadyszanej nocą
barwa staje się coraz młodsza
i mniej się horyzonty złocą
dni które są jak wyścig chartów
gdy dysząc piana cieknie z pyska
jak w pieśniach podstarzałych bardów
mignęło szczęście potem wszystko
i tylko zegar na kościele
stoi choć miał poganiać życie
batem wielokrotności wcieleń
codziennym nienagannym biciem
w czasie gdy noc zdejmuje buty
by poczuć stopy jeszcze więcej
cicho rozsiewa puste nuty
moralna niewydolność serca
były dni...
Grzesiek z nick-ąd
Grzesiek z nick-ąd
Wiersz
·
9 lipca 2008
tak... ten typ tak ma, nieznoślą lekkośĆ ubierania/rozbierana myśli w słowa