niewiele musi paść celnych słów podczas polowania któremu oddaje się mężczyzna
niewiele pada celnych myśli podczas poszukiwań którymi podąża kobieta
światło już zgasło
zapalam dwunastoświecowe kandelabry
zaklinam swoją cierpliwość
składam pokłon męstwu
arystokratycznemu panu ślę modlitwy
zdrapię do żywego kolor stroskanej skóry
ogryzę kości żeber i ukołyszę ruinę
serca
zaschniętą krew twoich kwiatów
z ramion zliżę wstrętem z plwociną
odkrztuszę
zedrę ze złością z palców linie papilarne
ukradnę myśli albowiem telepatia jest
zawodna
wodospad łez rozrzedzi wspomnienia
zakurzone zmysły przypomną beztroskę
samotności
z wyczerpania posłużę za ołtarz
rytuału litości godnego
odurzę się upragnionym zapachem
nad płomieniem spalę życzenia
zabrzęczy dzwonek
obwieszczając schyłek ceremonii
i odnajdę klucz
do permanentnego spokoju