wypalony
roman szyc porządnym był facetem. niezły
typ, taki konie z nim kraść się opłaci.
czaił się swobodnie opadając pod betonowe
krawężniki. popuszczał paska, zwracając
naturze. byle co zjadł, wypił niewiele.
często zmieniał się w czarnego kota
i przebiegał przed nosem. zawracając
zmuszał do zmian reguł. prowadził
niebezpieczne wyprawy do granic rozsądku.
udawał zorientowanego w czasie i poza,
krążył rozsypując wrogom sól. wyrzucał
szóstkę za szóstką. indoktrynował lustra.
umarł z klasą. leży samotnie pod płotem.
Ciekawy wiersz, z życia wzięty, myślę, że pan by się ucieszył.
PS, poprawiłem Ci spacje :)
"Tak to wygląda i tak się kończy."
powiem że temat dosyć dla mnie szczególny, jakby trochę znajomy, jednak poprowadzony w sposob hmm...
często zmieniał się w czarnego kota
i przebiegał przed nosem.
krążył rozsypując wrogom sól. wyrzucał
szóstkę za szóstką. indoktrynował lustra.
umarł z klasą. leży samotnie pod płotem.
te fragmenty- coś niesamowitego.
tak się mi przypomniał ten Józef R. niby o czymś podobnym, a jednak wiersz zupełnie inny.
w każdym razie...jest Anathema na jakiego czekałam.