Kijem i marchewką,
na dwa baty poszczona,
wyznaczyłam granicę bólu.
Pytania nie padnięte.
Z tęsknoty piję wino,
coraz więcej, coraz tańsze.
Pod pozorem kabotyństwa
kryją się zranione ptaki
zachłyśnięte wolnością.
Nieistotne dla daltonistów
cyfry na metkach.
Anioły zlizują krew z lotek.
Wszystko mam w głowie.
Pan upodobał pasterzy
w ciszy, skromności. Nie szukam.
W jakimś miejscu, w przestrzeni
znajduje się odpowiedź
na nie wymyślone pytania.
na dwa baty poszczona,"
bardzo podoba mi się to sformułowanie :)