dzieciństwo pamiętam jako długą linię
rysowaną czubkiem buta w piasku. plamy
kwiatów i kolorów; kałuże - bramy do
podziemnego świata, w którym rządzą trole.
nocą, na zapalenie świateł, potwory
chowały się w ściany, pukały do okien;
uwagę odwracałam jak słoiki na przetwory -
tuż po umyciu - głośnym śpiewem, zwijaniem
kołdry. jeszcze nie wiedziałam:
to, co zmienia przychodzi spoza. jest
skrzywionym widelcem, ściętymi włosami lalki.
jest ciszą, która nas śni.
1990. widelczyk i spółka
karolina
karolina
Wiersz
·
26 lipca 2008
kłamię.
ja to baboka mam.