topniała już tylko w upalne dni
coraz lżejsza mieściła się w starej sukience sprzed matury
próbowała zrozumieć...
przez pryzmat ślepego zaułku - podglądała sny
a stary pled zmarłej babci wciąż zasłaniał przyszłość
codziennie nakładając perukę
głaskała resztki cienkich włosów
liczyła - dni - wyrywając kolejne kartki z kalendarza
od dawna nie patrzyła w lustro
odbicie odkrywało boleśniejszą prawdę
czasem pokrzepiało złudną nadzieją
- więc może lepiej zasłonić je czarną chustą
by przyzwyczajać się do czerni?
letnimi wieczorami przesiadywała w ogrodzie
- na ławce pod skrzywioną jabłonią
z ledwie widocznym uśmiechem
sumowała resztki owoców - jakie było jeszcze w stanie wydać stare drzewo
kiedy topnienie ustanie nadejdzie jesień
wiatr przewróci pustą ławkę
liście ułożą żałobny wieniec
co do wiersza:
-wyrzuciłabym w ogóle "próbowała zrozumieć", może z powodu tego okropnego doświadczenia czyjeś śmierci, a może to oczywistość, wiem, że ciężko zrozumieć, chyba nie trzeba tego dodawać czytelnikowi.
-rymy w 3 strofie są konieczne? mi (pewnie ew się nie zgodzi) jakoś skrzypią, bo mają pretensje do bycia celowymi
-znowu puenta mi jakoś ni to gra, ni dzwoni, może w jednym wersie "jesienią wiatr przewróci ławkę, liście ułożą wieniec".
ale się napisałam;)
pozdrowienia
Na wiersz jak dla mnie jest przegadany, chociaż klimat ma i pomimo ilości tekstu czytanie nie nudzi. :)