zgubiłem moje costa brava, moją katalonię. rozdawałem myśli i tajemnice.
banita bez królestwa. nigdzie nie poszukiwany, o nic nie pytany przeciskam się
pomiędzy tłumem jak brud pod paznokciem.
one love na ulicy ze wszystkimi i z nikim. nie żałuję. mówili:
za niedługo każde z nas schowa się jak pestka w brzoskwini, wyciekniemy stąd
i nie wrócimy nigdy więcej jak woda ze źródła.
koniec końców gdzieś musieliśmy przegadać te godziny, żeby było lepiej.
trzeba się zanurzyć i nie nabierać powietrza, trzeba się zabić i powoli zapomnieć
o kolejnym mieście bez nazwy. zgubiłem moją hiszpanię - złapany w sieć
dworcowych barierek mogłem tylko patrzeć jak odchodzi.
podoba się