Łąka

Aneta Katarzyna

Nieograniczona przestrzeń
pełna żywej zieleni
rozległa od gór do morza
nad nią polarna zorza

Czerwone słońce ku zachodowi się chyli
przelatuje nad nią królowa motyli
ze swą świtą wspaniałą
okrywa ją niczym płachtą nieśmiałą

Czas pojęcie nieznane
a raczej zapomniane
ztrzymał się by odpocząć


Biorę lupę naukowca
odpowiednia chwila by poszukiwania zacząć
zaglądam do wnętrza jałowca
w nim krew bezbarwna pulsuje

Takie same drgania pod ziemią czuję
zajrzę do jej wnętrza
zbliżam się jeszcze trochę... oj sieć pajęcza
na niej brylanty srebrne krople rosy

Pajączek ruchem zbudzony
chaotycznie biega po swym królestwie we wszystkie strony
ostrożnie się wycofuję uważam na włosy

Nie chcę zburzyć mu mieszkania
tak wiele pracy pajączka trzeba do jego zbudowania
uwagę moją cienie zyskują
zgrabnie między niską i wysoką trawą przeskakują

Spoglądam w niebo
Co przyczyną zjawiska tak cudownego ?
na jasnoniebieskim niebie między chmurami
latają szpaki za swoimi paniami

Niczym wspaniali lotnicy
próbują zwrócić uwagę swojej obubienicy
Co to ? słyszę dźwięk wyrwany z obrazu sielankowego
to zegarek czas wracać do mista betonowego

1998
Aneta Katarzyna
Aneta Katarzyna
Wiersz · 13 listopada 2000
anonim