Każdy nowy dzień
gdy przeciągam grzbiet
taki długi i na pewno
w paski
kiedy ostrzę swe pazury
możliwości
mój znajomy właśnie wycina swoje imię
na kolejnym nosie
A ja będę szedł
po ścianach i dachach
nawet gdy spadnie deszcz
dumnie prężąc grzbiet
jeśli mi się tu spodoba będę wracał
nie zawiedź mnie
no i się nie zmieniaj ja poproszę, nawet jak chłodem zawieje:)
Ciekawie opisałeś. Puenta szczególnie zauroczyła.
Potem jest lepiej, wyrzuciłabym jednak słowo "swe". Nie jest tu ono, jak dla mnie, do niczego potrzebne.
Trzecia strofa nie bardzo mi się podoba. Szczególnie dwa ostatnie wersy, które znów się rymują, a poza tym zalatują banałem.
Reasumując, myślę, że możnaby tu trochę bardziej popracować nad pilnowaniem słowa. No i wyrzucić ten ostatni wers.