***

ms-finduilas-

 "***"

 

okiem bakteriologa

badam zasoby swojego pokoju

zakurzone książki które odważyłam się pozostawić bez odpowiedzi

zasuszoną różę której czerwone płatki zwinęły się w kulkę

jak zarodek, który bardziej od wyjścia boi się

przywrócenia menstruacji stosy papierów

 

i mały wizerunek boga gdzieś w tle

którego nie da się skopiować a tym bardziej naszkicować

od nowa

 

"***"

 

w co bawi się życie

skacze po dwa, trzy stopnie dla

zaoszczędzenia czasu szerokim łukiem

omija stare blokowiska

ogląda filmy burtona

gra na pianinie babci joplina

 

nie mając nic lepszego do roboty

paliliśmy brzegi rodzinnych fotografii

aż zostawał z nich sypki proch

który ze starannością

wkładaliśmy do pordzewiałych urn

i zakopywaliśmy głęboko w ziemi

 

"***"

niewidomy jak al pacino w "zapachu kobiety"

bezbłędnie odgadujesz nazwę moich perfum

 

trzymając cię za rękę mijamy

ubranych w szkarłatne palta przechodniów i mężczyznę

zbierającego na piwo siadamy

podaję ci ogolonego do gołej skóry

papierosa zapalam wyprodukowaną w sianowie zapałkę

a na siebie zakładam czarne okulary

 

starszy pan przygląda mi się i poucza gołębie

że nie wolno zapychać się chlebem a ja właśnie

o ten chleb modlę się codziennie i mijam go

mijam nawet ciebie a ty nie możesz zobaczyć

że mam coraz bardziej podkrążone oczy

których nie naprawi makijaż a tym bardziej

ślepota

 

ms-finduilas-
ms-finduilas-
Wiersz · 17 sierpnia 2008
anonim