oskarżam cię o wyblakłe szczegóły
kartki papieru w mikrofalówce, a podłogę zalałeś farbami; to nie
pomost by wystawiać kapelusze i zbierać oklaski za kłamstwa.
kanciaste oko nigdy nie zauważało poezji mojego ciała.
chciałam złamać szyfr wzroku,
wdepnąć stopą w umysł, spalić twoje myśli. jak zaćmienie szeptałeś
o końcu gry. rozbierałam się na części pierwsze - tak widziałam
pokera. zawsze siadałeś w kuchni pełnej much, nigdy nie potrafiłeś
się opanować i nie wyrywać im skrzydełek aż jęczały z przyjemności.
gdy całowałeś nie mogłam ci nic wytłumaczyć; perfekcję opieram na kobietach.