'śmierć na dwa'
już nie ma krętych dróg zielonych rozlewających się
przede mną. kiedyś umarło
ja umarłam.
z przyzwczajenia tylko budzę się rano. oglądam
ich życie w technikolorze i już nie zazdroszczę. czasem jeszcze
upijam się winem z komarem na parapecie.
kumuluję kumulusy w oczach. kiedyś
spod powiek wysypie się kurz
z powybuchowym dymem. pęknę na pół.
'uwaga! tramwaj!'
Neony rozświetlają ulicę. Jeżdżę tramwajami trzęsącymi moją ziemią. Stukanie o niepewny grunt brzęczy mi w uszach jak tamta cisza między nami. Są pędzące kadry za szybami. Zakurzone są od furii. Zakręty- nie widać, co będzie dalej. Muszę wierzyć ci na słowo, że Ty tam już nie stoisz. Smooth jazz nad tramwajową społecznością. Wiszą dźwięki poszarpanych wspomnień. Wirują świdrują mi w uszach. Zatykam je dłońmi i nadal słyszę. Zadymione kafejki na wpół martwych poetów przeniosły się do tramwajów. |