śmierć na dwa

józefina ariadna

'śmierć na dwa'


już nie ma krętych dróg zielonych rozlewających się
przede mną. kiedyś umarło
ja umarłam.

z przyzwczajenia tylko budzę się rano. oglądam
ich życie w technikolorze i już nie zazdroszczę. czasem jeszcze
upijam się winem z komarem na parapecie.

kumuluję kumulusy w oczach. kiedyś
spod powiek wysypie się kurz
z powybuchowym dymem. pęknę na pół.

 

 

'uwaga! tramwaj!'

 

Neony rozświetlają ulicę. Jeżdżę tramwajami
trzęsącymi moją ziemią. Stukanie
o niepewny grunt brzęczy mi w uszach jak tamta
cisza między nami.

Są pędzące kadry za szybami. Zakurzone są
od furii. Zakręty- nie widać, co będzie dalej.
Muszę wierzyć ci na słowo, że Ty tam już
nie stoisz.

Smooth jazz nad tramwajową społecznością. Wiszą dźwięki poszarpanych wspomnień. Wirują
świdrują mi w uszach. Zatykam je dłońmi
i nadal słyszę.

Zadymione kafejki
na wpół martwych poetów przeniosły się
do tramwajów.

 

józefina ariadna
józefina ariadna
Wiersz · 22 sierpnia 2008
anonim