Klin

Charles B. Rosma

Dla niej mógłbym zrobić origami: kilka zwierzątek pachnących jak kulki z papieru.

Przestać się martwić, że je spuści do klozetu. Koniec bitwy, coraz mniej miejsca

na wojnę. Tutaj też prószy kwiatami wiśni, ale moja kobieta nie jest Yuffie Kisaragi;

gdy zgrzyta w zamku klucz, udaje, że ma pełne ręce roboty. Balkon zafajdały gołębie,

nie chcą nas zostawić w spokoju. Piszę do niej na poste restante: nie wkurzaj się,

można mieć kiczowate, dobre oczy - cokolwiek to znaczy, być przekonanym,

że dla każdego jest gdzieś niebo i grób.

Charles B. Rosma
Charles B. Rosma
Wiersz · 25 sierpnia 2008
anonim
  • Michał Domagalski
    Wiersz podoba się bardzo. Szczególnie ostatnie zdanie
    (Piszę do niej na poste restante: nie wkurzaj się, można mieć kiczowate,
    dobre oczy - być przekonanym, że dla każdego gdzieś jest niebo i grób.).
    A pewne sytuacje skojarzyły się mi ze znanymi z własnego doświadczenia (gdy zgrzyta w zamku klucz, udaje, że ma pełne ręce roboty).

    · Zgłoś · 16 lat
  • Marek Dunat
    wydoroślałaś jakby ;)

    · Zgłoś · 16 lat
  • Marcin Sierszyński
    Puenta szczególnie zadowalająca, o kluczu bardzo życiowe - co już Michał zauważył, a początek jest taki ujmujący ze względu na jego prostotę; pokazania człowieka ze strony, gdy chce coś ofiarować komuś na miarę swoich możliwości. Fajne odniesienie do Japonii.

    · Zgłoś · 16 lat