Niedopokąd idę, niesmak chłepcę tam
Chlusnę łapczywością od szacunku szram
Od żaru goryczy błyska moja skra
Niedopokąd idę w ramach dobra-zła
Z matni nieprzeplotu rozprężę się znów
Ni ganiąc, ni ucząc - chociaż nadto słów
Jasność otuliła mnie w płonący mat
Zrywanie nie kąsa przeto lichych szat
Z niedopokąd wracam krętą ścieżką wspak
W skurczu się nie puszę, kiedy zgrzytnie brak
Prawie dufny tonę w bruku złota źdźbła
Wrota uchyliłem... lecz tam stałem ja
Niedopokąd zmieniam, czy nadobnie snadź?
By dzielić się owym, czym wzgardzała brać
Nie-przesytem, mniemam będzie fatum gam
Niedopokąd idę, chyba drogę znam
Pozdravlaiu !
Pozdrawiam