1. Libretto
Popatrz, to jest moje jezioro
z muzyką jak u Czajkowskiego,
gdzie toń wody staje się bezpieczna.
Mam tylko jedną przyjaciółkę,
ukryta w tatarakach, wije gniazdko.
– Tak, śmiej się, ile możesz –
tu gdzieś jest czarnoksiężnik, co powiedział,
że tylko raz skacze się ze skały,
by stworzyć klasyczny biotop.
4.07.2008
2. Czułość
schniemy na słońcu jak królicze skórki,
płowieją nam włosy, gdy jedziemy wozem,
koń poddaje się lejcom, widać też spragniony.
lejemy ze studni wiadra, mężczyźni piją wódkę,
proszą o ogórki. gniady spuszcza łeb, strząsa jaskółki z powały,
które i tak latają coraz niżej, choć niebo nadal bezchmurne.
świerszcze tną żwawe pieśni.
dźwięk brnie przez liście w zawiesistej chmurce –
rozbita na kamykach bije niczym serce wyciągnięte z piersi –
tętni, tętni - -
kipią końskie podkowy
tak zaczyna się życie, gdy zasypiają domy,
wieczornie chylą strzechy
podobnie śpią jaskółki pod skrzydłem obory,
chowając łebki w swoich ciemnych skrzydłach
wiejskie kundle zwieszają pyski, w domu czuwa matka, podobnie jak one czuła na krzyk -
taka nadwrażliwość bierze się tylko spod serca.
3. Z dworca
pogoda jest dziś śliczna, a dworzec jest publiczny,
łatwo dostępny, gołębi, z zapachem pośpiechu -
wjeżdża pociąg. wjeżdża i ginie na schodach
przy turystach z wszystkich miast państwa,
którego poeci ukochali dworce. a obok znów
przechodzień nie mniej publiczny jak dworzec
idzie dźwigając bagaż i nieuważnych potrąca.
pogoda jest dziś śliczna, a dworzec tak publiczny
jak łaźnia ginie w pianie, gdy jakaś pani w dresie
miesza w wiadrze golfsztrom - zupełnie obojętna.