Na podwórku można było wymyśleć ryzykowną podróż;
tylko tam działo się dużo rzeczy - pamięta je, we śnie nawołują:
"pałka, zapałka". Kto lepiej się chował, miał przyjaciela, albo psa?
Każdy hałas był dowodem, że można połączyć niebo z ziemią.
Wstać i wczuć się w sceny jak we własne tajemnice.
Teatr jednego widza, patrzącego przez okno.
Przez wiele godzin ją cięli a wybudzając pytali
o imię. Zostały ciemne ślady po gwoździu Steinmanna.
Kiedy śni, że jest psem, zakopuje kość.
Potem jej szuka.
bo jeśli nie to chyba trza pomyśleć nad interpunkcją...:))
Dobranoc.
Aha: przed "albo" to się przecinków nie stawia.
Teatr jednego widza (tu pauza - nie wiadomo dlaczego - nie da się w poezji lepszej pauzy zrobić, jeżeli już ma być?) patrzącego przez okno.
"Przez wiele godzin ją cięli a wybudzając pytali
o imię. Zostały ciemne ślady po gwoździu Steinmanna."
Gwóźdź Steinmanna – sztywny pręt jednostronnie zaostrzony, przeprowadzany przez kość piętową, guzowatość piszczeli albo nadkłykcie kości udowej, po wprowadzeniu do kości uderzeniami młotka łączony jest na końcach z ramionami klamry wyciągowej.
Dziecko jakie siedzi i patrzy przez okno na zabawy innych dzieci - w drugiej zwrotce jest na sali operacyjnej - "wiele godzin ją cięli" - ma robiony zabieg, jest pod narkozą - po zabiegu wybudza się dzieci i pyta o ich imię. Jako trwały ślad po operacji zostają blizny. Kość - jest więc powodem jaki oddalił dziewczynkę od zabaw, od dzieci, wepchnął za szybę okienną i skazał na rolę obserwatora, patrzy jak mogłaby się bawić, gdyby... Nic zatem dziwnego, że śni się jej własna kość, że chciałaby ją zakopać...pozbyć się jak kości niezgody, albo schować tak, jak pies zakopuje sobie kość i zapomina o niej, a potem ją szuka...ale na jakiś czas pozbywa się kości, ma taką możliwość. Nazwa dziecięcej zabawy została wybrana nieprzypadkowo - "pałka zapałka dwa kije....kto się nie schowa ten kryje". Nie można wykluczyć, że "pałka, zapałka"- wołały dzieci za dziewczynką, gdy szła przez podwórko o kulach, a może krótka sukienka nie przykrywała dużo chudszej łydki, uda... Może cała ta zabawa polegała na tym, że to dziecko musiało się przed innymi dziećmi ukrywać, żeby mieć spokój, a wyliczanka wcale nie była samą zabawą, bo zabawnie było tylko dzieciom wołającym "pałka, zapałka".