rozbiło się o kant wysokości marzeń. nie były na wyciągnięcie,
gnębiły bliskością. parowały okulary i szyby. nie wszyscy musieli widzieć
przyszłość niewyobrażalną.
teraz śpisz i znów nic nie dostrzegasz. sen nie ma cienia. budząc się zapomnisz,
nie opowiesz mi do ucha kolorowej bajki z rem.
spytaj mnie, bo może nie chcę słuchać zmyśleń, nie jestem już dziewczynką.
wczoraj było za wcześnie na dobranockę, dziś jest nudna.
chyba nikt nie chce słuchać zmyśleń
zapytam bezceremonialnie: gdzie się podziała twoja skromność w szafowaniu słowami? ten czar niedopowiedzeń? ślicznie zminiaturyzowanego świata doznań i pragnien?! hę?!
Panie Z no gdzieś się muszę rozrastać jak ciągle mnie ubywa:>
Czytam i czytam. Mam wrażenie, że to wiersz jednorazowy, że nie zostanie z niego nic we mnie, co kiedyś przywołam, że to poetyzowanie jednej konkretnej sytuacji. I nie mówi nic poza nią.
Jak dla mnie więc: nie tym razem.
Pozdrawiam!