gdy już czas

effata

tego dnia słońce wymaluje

świat barwami końca i początku

sypnie ręką ojca migotania bezmiary

tonące w toni odbitego lasu

dęby jeszcze raz zapłaczą

pomarańczą kołysaną na wietrze

 

po lustrze odbije się melodia nocy

przeniknie maszerujący mrok

strudzony wędrowiec schwyta

w pajęczynę  zdławione myśli

łzą pożegna niewypowiedziane uczucie

zapatrzony w księżyc

tańczący na wodzie wolnością

 

nadzieja zaś wypatrywać będzie jutra

które nie nadejdzie

effata
effata
Wiersz · 13 września 2008
anonim
  • Michał Domagalski
    ...że niby o śmierci?

    · Zgłoś · 16 lat
  • effata
    raczej o końcu szeroko pojętym

    · Zgłoś · 16 lat
  • Michał Domagalski
    Więc - szczerze - mi się ten koniec tak szeroko pojmuje, że rozrastając się nie dotyka szczegółu. Przestaje dotykać rzeczy, rzeczywistości. Rozmywa się. Ale zaznacza, że MI. Może inni się nie oddalą. Ja jednak nie widzę tego tekstu... na pierwszej.
    Pozdrawiam!

    PS

    A może następnym razem ukonkretnić?

    · Zgłoś · 16 lat
  • Marek Dunat
    wydaje mi sie effata ,że zapętliłeś sie w temat i on Ci sie rozprzestrzenił na wszystkie strony. zbyt wiele takich nijakich ,wytartych metafor typu : ,, melodia nocy,, , ,, zdławione myśli,, , nadzieja wypatrująca jutra,,, itd. myśle ,że nie jest to najlepszy Twój tekst. może i kogos chwyci za serce, ale niekoniecznie z czołówki Wywroty.

    · Zgłoś · 16 lat
  • effata
    tak jakoś wyszło to ze mnie :) pozdrawiam...dziękuje opiekunom...pomagacie :)

    · Zgłoś · 16 lat