tego dnia słońce wymaluje
świat barwami końca i początku
sypnie ręką ojca migotania bezmiary
tonące w toni odbitego lasu
dęby jeszcze raz zapłaczą
pomarańczą kołysaną na wietrze
po lustrze odbije się melodia nocy
przeniknie maszerujący mrok
strudzony wędrowiec schwyta
w pajęczynę zdławione myśli
łzą pożegna niewypowiedziane uczucie
zapatrzony w księżyc
tańczący na wodzie wolnością
nadzieja zaś wypatrywać będzie jutra
które nie nadejdzie
Pozdrawiam!
PS
A może następnym razem ukonkretnić?