jesienią

daniel tomczyk

jesienią, gdy się przestrajam, nie wiercę otworów

odrywam się jak kropla od parapetu

i spadam, spadam... spadam

 

do końca spadania już niewiele zostało

będzie plama

 

na podłodze z trawnika

przed twoimi stopami

na podłodze z trawnika... przed stopami

 

wdepniemy w nią razem

później

powoli

i delikatnie przykryjemy nią zadrapania

których dostarczyła nam wczorajszość

 

a potem

zdrapiemy ze słupów wszystkie ogłoszenia

wszystkie nekrologi i reklamy

i będziemy się przyglądać

nagiemu miastu

 

w końcu

gdy już po nas przyjdą

pokażemy im języki

brudne od przetoczonej śliny będą nam śmierdziały

zlizizną z innych języków:

pochlebstwami, opiniami i nasieniem

 

zgwałcą nas jak zwykle

każdy po kolei włoży nam coś w usta

z nadzieją najważniejszego w tej zabawie ruchu

 

połknięcia... połknięcia

 

nazajutrz porzucą nas

gdzieś, gdzie nie będziemy widzieli swoich twarzy

tak, byśmy mogli pomyśleć

zastanowić się

czy chcemy je oglądać

czy są jeszcze w ogóle do użytku codziennego

i czy pasuje nam w usta szczoteczka do zębów

 

i tak ominiemy wszystkie uroczystości

wszystkie wesela, pogrzeby

chrzciny i komunie

 

spalimy wszystkie zaproszenia

i siedząc naprzeciw siebie będziemy patrzeć jak płoną

czekając na chwilę gdy mnie znienawidzisz

Oceń ten tekst
daniel tomczyk
daniel tomczyk
Wiersz · 28 września 2008
anonim
  • Marcin Sierszyński
    Nie-e. Znużył w połowie.

    · Zgłoś · 16 lat temu
  • estel
    Ejże! A mnie się przeleciało przez te wiersz z przyjemnością. Patrzę za okno i czytam - i wszystko się zgadza! Przegadania nie odczułam, raczej przepędzenie po wersach spadaniem, które zaczęło się bardzo szybko. Rzeczywiście może zrezygnowanie z interpunkcji wyszłoby na dobre, na lepsze. Za jestem, jeśli można. :)

    · Zgłoś · 16 lat temu
  • Michał Domagalski
    No. Przegadane - takie robi przynajmniej wrażenie. Kilka rzeczy (luźno związanych z tekstem): temat spadania to temat obecny w literaturze od... Uuu! Właściwie wszystkie "Wzloty" (Iwaszkiewicz), "Upadki" (Camus) czy nawet dosłownie "Spadania" (Różewicz)... Do tego dochodzi muzyka popularna (Coma). A powyższy ma coś wspólnego z piosenkami. Taki klimat wprowadzają trochę te powtórzenia. A możem w błędzie? Inna sprawa, że mam wrażenie podobne jak Anathema: to krzyk. Jak ten opisywany przez Herberta w wierszu "Pan Cogito a pop", który modli się o szybką śmierć. Czy taka będzie mu dana?
    Brakuje mi tu czegoś. Brakuje. Może zamiast krzyku wolę poznawanie?
    Pozdrawiam!

    Oceniam niestety: negatywnie.

    · Zgłoś · 16 lat temu
  • Marek Dunat
    oj przegadałeś tym razem i to sporo . w cholerę niepotrzebnych powtórzeń, jakiś tajemnych kropeczek, znaczków, retorycznych pytań, niesmaczności . to nie poezja , to krzyk- bezkompromisowy manifest. jestem na nie.

    · Zgłoś · 16 lat temu