Jeszcze nie świtało.
Krzyk mi się wyrwał gdzieś zza ucha,
wyszarpał z plątaniny włosów, poplamił koszulę.
Rozwrzeszczałam szeroko oczy, wargi do krwi,
że targnęłabym się na zmysły w gorączce.
Diabli!... słowa potokiem z ust
rzuciłam o ścianę.
Nie usłyszał.