Zamknęli las. Powietrze jeszcze drgało,
kiedy on krzyczał: uważaj! W niej był
zamęt miliona wojen i dwa zaprzeczone
światy.
O czymś szumiał las. O czym nie mógł
krzyczeć – milczał, kiedy ona wieszała
na gałęzi mówiące ciało. To niemożliwe,
że zgubili pamięć
o świcie (o poranku poniżonych bohaterów!)
ona raniła siebie, żeby wypuścić ciemność,
kiedy on przysięgał ciału, jeszcze giętkiej
masie obleczonej w strach, że wróci
zgroza. Niech pozostanie na zawsze stały
obrót ciał niebieskich, rzeczy, o których
nie śnili najodważniejsi. Niech zostanie
stałe niebieskie sklepienie, niebo,
nad którym nic nie ma. Zaczynało drgać
powietrze, kiedy on krzyczał: nie będzie!
Otworzyli las. Pochylony szedł wśród drzew,
które wyglądały podobnie,
wszystkie drzewa były takie same.