Sezony historii

Aneta Katarzyna

Lodowiec historii zalał kiedyś krearzy,
okaleczeni: bez rąk-by walczyć, bez nóg-by uciekać,
bez języka, bez głosu, musieli czekać.

Gdy pamięć wróciła Hybrydzie,
dano jej klocki, aby jej nie dobudzić,
w świadomości sztucznej wolności, próbowała rodzić.

Uśpionym kalekom, starcom, żebrakom
potrzeba było silnego wystrzału,
by znowu odróżniali błyskotki od kryształu.
ZIMA

Proza, dramat nie temu czasowi przypisane,
poezja (piosenka) świat wzrusza,
maksimum treści, minimum arkusza.

Dziś razem z Muzą,
ona już palcami porusza,
ale jeszcze w lodzie zaklęta jej dusza.

Nadejścia lata czekając niezmiennie,
trudniąc się fachem jutra,
zapominamy o niej chwilami, by kupić futra.
WIOSNA

Z chaosu, pośpiechu, szumu radiowego,
z poplątanych kabli nie będzie wiele dobrego,
zwarcie zgasi świetność zamętu modnego.

Po podróżach w oceanie, kosmosie i czasie
człowiek zatraci się na Ziemi i w Niebie,
wzejdzie wtedy Słońce – droga do poznania siebie.

Muzy rozkruszą mury znieczulicy,
fala odczuć, uczuć, ognia, lawy spłynie
po marmurowych posągów pełnej dolinie
LATO

Nadpobudzeni, nakarmieni nadziejami głupcy
w niedoskonałej rzeczywistości, zapoznani wreszcie ze sobą
stwierdzą, że oni świat lepiej stworzyć mogą.

Budując i burząc na przemian,
zapomną o celu swojego tworzenia,
zapomną o sensie swojego istnienia.

W cień odsunięte Piękności w letarg zapadną,
ludzie popadają ze skrajności w skrajność,
nie mogą trafić w złoty środek, nudzą się, nie mają dość.
JESIEŃ

I być może przyjdą czasy...

znowu ZIMA

październik 2000
Oceń ten tekst
Ocena czytelników: Słaby+ 9 głosów
Aneta Katarzyna
Aneta Katarzyna
Wiersz · 23 listopada 2000
anonim