jesienne śródmieście doglądane od rana przez hostessy
o maorysko picassowskich rysach rzeźbionych
wprawną dłonią konkubentów odsypiających teraz trudy nocy
moda pierwszych godzin dnia niezależnie od pory roku ta sama:
sanatoryjna
pidżama szlafrok kapcie tylko zamiast kubka z dzióbkiem i mineralnej
browar browar browar i jeszcze jeden by poziom dosięgnął serca
potem powrót do domu
do nory kurwą usłanej
Kuba Nowakowski
Wiersz
·
3 października 2008
pozdrawiam-MadaM