Zielone buty ubiera Diabeł. Nie warto zaglądać
do jego bagażu, bo historia się kończy, na pewno pójdzie
w stronę Światła. Nie musisz płakać,
będzie mu lepiej niż z nami.
Widziałam cię wczoraj. Teraz herbata i dywan,
zależnie od tego, czy podnoszę rękę z kubkiem.
Wzrok pada sztywno.
Zaraz się rozśpiewa życie.
Widziałam cię wczoraj. Teraz się bawię.
Niebezpiecznie. Między oddechami strzepuję
popiół i podchodzę do kosza, coś
spada głucho, coś istniało.
Śniłam to wczoraj. Nasz las spłonął.
A wybaczenie było, miało być
deseczką z napisem Nie zapomnę.
Wióry, popiół, nic z ubezpieczenia.
Mnie się fajnie czytało, krótkimi zdaniami zrobiłaś klimat urywania myśli. Podoba mi się tak. Podoba mi się do momentu banału w poincie, a dokładnie w kursywie.