będę u ciebie za godzinę
mogę się spóźnić najwyżej kwartał
na klatce schodowej o czerwonych oczach
potrącam przepełnione popielniczki
żółty sufit pomazane ściany
brudne pieniądze i myśli
zapalam samochód jezus już siedzi
na pasażerskim mamrocze coś pod nosem
i wysypuje tytoń z papierosów
rozrywa nerwowo jednego po drugim
what would jesus do pytam się go
każe mi spierdalać iść do diabła
zostaw te papierosy i weź się za mapę
bo znów pojedziemy donikąd
ruszamy przez miasto jak drgawki
zimny kaloryfer z mokrymi ulicami
mijamy krisznowców w hipicznym tańcu
nie pij coca-coli hari hari
nie jedz mięsa hari kriszna
ogól glacę na łyso hari hari
żyj aerodynamicznie hari kriszna
jezus udaje że nie słyszy
możesz popełnić samobójstwo albo
nie popełnić samobójstwa
jeśli popełnisz samobójstwo będziesz nieszczęśliwy
jeśli nie popełnisz samobójstwa
będziesz nieszczęśliwy
to moi drodzy jest cała mądrość tego świata
przechodzimy pod siatką idzie wiatr
liście posuwają dziko też jesteśmy wolni
jesteśmy dzicy przemierzamy
szlaki legowiska wnyki szukamy miejsca
gdzie można kupić papierosy i butelkę wina
po prostu nie mogę się doczekać
nie mogę się doczekać
nF
nF
Wiersz
·
11 października 2008
treść warta uwagi, trochę cyniczna, troche buntownicza. Indywidualna.
wywaliłabym ten "jakis kwartał", bez niego lepiej.
Na całe szczęście również tego papierosa w kpinie czytam, już tylko tak można go w poezji znieść.
Już pierwszymi dwoma wersami zapewniłeś sobie przeczytanie z uwagą i przekonaniem, że dobry wiersz.
"każe mi spierdalać iść do diabła" - niezłe! :)
„hipicznym tańcu” ? jakoś taniec hipnotyczny krysznowców mi się mało kojarzy z jeździectwem hippicznym.
Nie chcę niczego zmieniać, a już na pewno nie dlatego, że teo się nie kojarzy. Mnie się kojarzy taniec z jazdą. Choć nie z "jeździectwem hippicznym", to dopiero bzdura.