wyjątkowo smętny grymas wieczoru
o zapachu sadzy nawianej przeciągiem
i osiadłej w prozaicznych szklankach
po herbacie zmiecionej z podłogi
w dalekiej chińskiej fabryce
choć przecież chiny robią się
coraz bardziej swojskie
są jak ukochana babcia –
nakarmią ubiorą plecki natrą
i do snu kadzidłem ukołyszą
a sadza jest tutejsza
i pachnie wyrzutem historii
i trochę jeszcze kotem i pająkiem
a nade wszystko nocą bez końca
dajesz mi niewątpliwą przyjemność rozkoszowania się komentarzami na temat polityki dalekimi od jazgotliwej sensacyjności rodem z dzienników tv.
druga strofa - rewelacyjna.
Taaa, globalizacja. We wszystkiem. A jednak lokalnie można się oprzeć.
Pozdrawiam