jesień dojrzewa zamaszyście
łzawą nostalgią parki dzieje
opadły w trawę uschłe liście
i wiatr się po nich głupio śmieje
brzozowy listek jest jak wiara
malutkich dzieci z wielką siłą
że życie dzisiaj się postara
aby na obiad coś tam było
że mama wita przytuleniem
a nie serialem z fajką w zębach
a tata tak się trzeźwo śmieje
że nikt już o tym nie pamięta
pod ławką leży liść kasztana
pięciopalczasty rdzawo-bury
tak marzy para zakochana
o swoim pierwszym kroku w chmury
gdy świece pachną lawendami
szampan buzuje jak hormony
ten pierwszy raz zaplanowany
będzie przepięknie nieskończony
grabieniem parku ktoś się brudzi
sprząta na przeciw swej naturze
barwne marzenia szarych ludzi
że życie będzie trwało dłużej
że warto strugać jakieś krzyże
a potem je za kogoś znosić
i że do raju jednak bliżej
jeśli czasami się wykłosi
tysiącliściami park opada
zwiewne nadzieje w nich się mienią
a może tak się tylko gada
kiedy umierasz wraz z jesienią
smutno-radosna piosenka na zejście
Grzesiek z nick-ąd
Grzesiek z nick-ąd
Wiersz
·
19 października 2008
Pozdrawiam