Zmęczony poranek wyrwany ze snu
czeka dymiąc z ust na wątłe promienie słońca
cisza
wystawne ulice i ciemne zaułki, rozświetlone klejnoty miasta
u szczytu majestatu, zioną pustym niespełnieniem
bezdomne gazety wdeptane w morze betonu
drgają nieśmiało wśród słupów pary nad szybem metra
one też czekają na dzień
wierząc że przyniesie coś być może
że osłabi choć trochę
chłód ich samotności